poniedziałek, 25 lutego 2013

Peeling kawowy.

Kolejny 'wizażowy' hit który zagościł i w mojej łazience :)
Peeling do ciała to kosmetyk którego nie kupuję - zawsze mam problem gdy go dostanę w gratisie co zdarzyło się parę razy przy okazji jakiś tam zakupów bo z peelingiem kawowym nic się nie równa!

Ja swój robię z mielonej kawy, nie z fusów ale z 'surowej' kawy ;)
Kupuję jak najtańszą w jak największym opakowaniu.
Do tego sól - taka zwykła kuchenna, cynamon, olej i żel pod prysznic. Żel to najczęściej 'kozie mleko' Ziaji, nie pachnie zbyt intensywnie więc można się delektować podczas aplikacji zapachem kawy cynamonowej ;)
Olej to najczęściej z olej z pestek winogron - taki który stosuję w kuchni.

Mieszam te pięć składników w miseczce - proporcje? - 'na oko' ;)
Dużo kawy, szczypta cynamonu, łyżka soli, łyżka oleju i żelu tyle żeby się fajnie wszystko kleiło i smarowało.
Po peelingu skóra jest super gładka i mięciutka.
Ponoć zmniejsza cellulit i rozstępy ;) to informacja z przymrużeniem oka.

Peeling proponuję wykonać przed myciem łazienki która później wymaga gruntownego czyszczenia.

Trzeba pamiętać, że peeling jest dość ostry żeby nie powiedzieć bardzo ostry i osoby o wrażliwej skórze, skłonnej do podrażnień czy pajączków nie powinny go używać. Ja na swoją skórę nie narzekam i peeling robię dwa razy w tygodniu. Był nawet czas , że stosowałam go na buzię! Ale znalazłam inny super produkt - gotowy tym razem - recenzja niedługo :) i peeling kawowy pozostaje jak w pierwotnej wersji do ciała.

Znacie? Używacie? Lubicie? A może macie jakieś inne sprawdzone przepisy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz