wtorek, 27 sierpnia 2013

The Body Shop masełko Honeymania - recenzja.

To moje pierwsze masełko z TBS więc delektowałam się nim należycie :)
Grzechem byłoby napisać, że jest super i tyle...
Choć to prawda najprawdziwsza więc należy mu się chwila uwagi. 




Zamknięte jest w słoiczku.
Odkręcamy wieczko i w środku znajdujemy miodowego koloru masełko.
Gęstość i konsystencja iście maślana. Gęste i zbite podczas wydobywania, a w rękach i na skórze  robi się miękkie i z łatwością można rozsmarować je na ciele.
Aplikacja to bajka!





Zapach?
Jeśli spodziewałyście się słodkiego miodku to muszę rozczarować ;)
Pachnie kwiatami z których zapewne miód do tego masełka został zrobiony, gdzieś w tle czuć coś jakby słodycz, bardzo delikatna i nie zamulająca.
Jak dla mnie zapach jest super!
Nie nachalny, delikatny i kobiecy. 




Moja skóra również go polubiła.
Szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej warstewki.
Do tego - najważniejsze - nawilża i pielęgnuje.
Po lecie mam bardziej napiętą i przesuszoną skórę.
Masełko świetnie sobie z tym poradziło.
Napięcie zniknęło a skóra jest miękka, nawilżona. Opalenizna się pięknie prezentuje.
Nie mam mu nic do zarzucenia.
Zapach, konsystencja, działanie - wszystko na 5+

 Żałuję, że to jedynie 50 ml :(
No i że w Krakowie sklepu TBS też już nie ma bo bardzo chętnie zaopatrzyłabym się w większe opakowanie
Teraz nabrałam jeszcze większa chęć na przetestowanie innych wersji masełek...

Zrobiłam Wam smaka? ;)
Kupicie?


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Nowa miłość - olej śliwkowy!

Długo mnie nie było ale mam dobrą wymówkę ;)
10 dni w Darłówku :) 10 pięknych dni. Wypoczęta, wygrzana i wymoczona w Bałtyku pełna energii wracam do blogowania!

Dziś o moim odkryciu i  nowej miłości...
Oleju śliwkowym.
Stosuję go już ok półtora miesiąca i myślę, że najwyższy czas na recenzję :)




Olej kupiłam na Mazidłach. Był to mój pierwszy raz więc zaopatrzyłam się w najmniejszą, 30 ml wersję.
Miałam w planie stosować go na buzię - tak mi się coś po głowie kołatało, że gdzieś, kiedyś wyczytałam, że jakaś dziewczyna go używała właśnie na twarz i była zachwycona.

Pierwsze co mnie w olejku zachwyciło to zapach. Dla mnie to była śliwka z likieru oblana czekoladą a po chwili zapach zmienia się na bardziej marcepanowy. Istny obłęd :) Przyznam, że przy każdej aplikacji mam ochotę go zwyczajnie zjeść ;) zamiast nakładać na twarz.
Na początku stosowałam go jedynie na noc.
Kilka kropel czystego olejku na całą twarz przed snem i do snu utuli nas marcepanowa nuta zapewniając najpiękniejsze sny ;)
Wchłania się szybko i nie ma problemu, że wetrzemy go w pościel.
Już po pierwszym zastosowaniu twarz była gładziutka, miękka i nawilżona!
Po dłuższym czasie stosowania buzia nabrała zdrowego kolorytu, blasku.
Jest idealnie nawilżona. Mimo, że mam mieszaną cerę nigdzie się nie świeci, nie zauważyłam również aby skóra bardziej się przetłuszczała.
Zaczęłam go również stosować na dzień.
I tu stało się coś czego się zupełnie nie spodziewałam bo okazało, ze pomógł mi na trądzik!
Nie mieszałam go z niczym innym mimo, że dla cery trądzikowej jest polecany w stężeniu do ok 20%.
Nie zatkał, nie zapchał żadnej krzywdy nie uczynił. Ba! Wyleczył co mi wyskoczyło i o wiele szybciej się goiło. Blizny potrądzikowe się zmniejszyły i nawet jeśli pojawi się coś nowego to blizna jest naprawdę niewielka.
Niespodzianek wyskakuje mi też o wiele mniej. W sumie jedynie przy okazji szaleństwa hormonalnego i to naprawdę jakiś symboliczny 'syfek' :)
Jestem przekonana, ze to zasługa własnie olejku śliwkowego bo po za nim nic nowego ani z kosmetyków ani w diecie nie wprowadzałam.
Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to powiem ale olejek śliwkowy wyparł mój ukochany krem CS z Yves Rocher!

W trakcie stosowania wyczytałam, ze można go również stosować na suche i rozdwajające włosy.
Oczywiście, że wypróbowałam :) Dodałam kilka kropel do olejku kokosowego.
 Efekt? Gładka, błyszcząca i nawilżona czupryna.
Spróbowałam jedynie raz - 30 ml to jednak mało na tyle możliwości zastosowań.

Mam w planie wypróbować go też na paznokcie ale z tym muszę poczekać bo zostało mi zaledwie kilka kropel i muszę zamówić tym razem większe opakowanie :) No myślę, ze nawet dwa!

Jeśli nigdy nie próbowałyście olejku z śliwki węgierki a właściwie jej pestki to gorąco polecam! Chociażby dla samego obłędnego zapachu.

I jeszcze mała zapowiedź!
Po powrocie z wakacji otrzymałam miła niespodziankę - otóż zostałam wybrana do testowania nowego masełka The body Shop Honeymania!




Bardzo się ciesze bo nie spodziewałam się, że wybiorą taką początkującą 'blogerkę' :)
Masełko właśnie przed chwilką wpadło w moje łapki i dziś wieczorem zacznę pierwsze testy :)
A za kilka dni recenzja na blogu :)